- Która godzina? - Tak, jestem szczęśliwa,
i brak mi tylko dzwoneczka u szyi,
który by brzęczał nad Tobą, gdy śpisz.
- Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr,
wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą
na skrzypiących zawiasach. - Jak to, zapomniałeś?
Miałam na sobie zwykłą szarą suknię
spinaną na ramieniu.
Wiem, że nie pamiętasz... Albo raczej, jestem przekonana, że już Ci o tym mówiłam, a Ty zapomniałaś.
Zawsze byłam szczera i ani razu Cię nie okłamałam. Powiedziałam wyraźnie, że nie potrafię kochać, bo nigdy nie poznałam miłości.
Jak zwykle, byłaś oburzona, rzucając mi w twarz słownikowymi frazesami, zupełnie bez znaczenia.
-Jak to, nie ma miłości?!
-Nie powiedziałam, że jej nie ma D. Powiedziałam, po prostu, że Cię nie kocham. A jeśli kocham, uczucie to, musi być wyjątkowo słabe i ślepe, zupełnie nie odznaczające się od przyjaźni.
Znów. Krzyk i obraza majestatu. Przecież tak pięknie umiałam mówić o miłości.
Całe moje ciało krzyczało.
NIE UMIEM MÓWIĆ O MIŁOŚCI. UMIEM TYLKO UWODZIĆ SWOIMI WYIDEALIZOWANYMI SŁOWAMI!!!
Nie słuchałaś. Wydawało Ci się, że mówię to tylko dlatego, że szczególnie zależy mi na ranieniu Twoich uczuć, które rzekomo, były wobec mnie szczere i stałe. Więc dlaczego, też chciałaś to tak chętnie zakończyć?
Nigdy mnie nie słuchałaś. Zawsze patrzyłaś tylko zafascynowana na moje usta, które umiały szeptać piękne słowa i czułe powiedzenia.
NAUCZYŁAM SIĘ ICH NA PAMIĘĆ, PRZEZ WIEKI KŁAMSTWA!
Gdybyś znała mnie szczerą, wiedziałabyś, jaka jestem na prawdę. Nie musiałabym mówić, że jest mi smutno. Mogłabym być uśmiechnięta, ale Ty po jednym spojrzeniu moich oczu, powinnaś wiedzieć, jak bliska jestem załamania.
Teraz rozumiesz? Nie mogłam Cię kochać.