Drżę na całym ciele. Nerwowo, usiłuję wciągnąć do płuc powietrze, którego nigdzie nie ma. Drapię ramiona do krwi, czekając, na to, aż trafię w żyłę. Depresja, rozlewa się po ciele, jak wirus... Jak coś, czego kopletnie nie mogę zatrzymać. Nie mogę, albo nie umiem.