Odszedł, mój ukochany najwspanialszy, minęły trzy tygodnie, milczenia, cierpienia,
płakania, nie jedzenia, nie marzenia, nie ma dla mnie niczego co miałoby teraz jakiś
większy sens, jakikolwiek sens, jestem ja, wspomnienia i tona chusteczek obok łóżka.
Dla mnie był pierwszym i ostatnim, dwu i półrocznym szczęściem zapewniającym
uśmiech każdnego dnia, boli...
A ja stoję przed lustrem, płaczę, czuję się okropnie i tak samo wyglądam, nie chcę
żyć, nie mam siły... Chciałabym znow znaleźć jakiś sens w życiu, jakikolwiek, nie
wiem sama... Chcę być piękna, dla siebie, jakiś cel, SCHUDNĄĆ, zrobić coś sama
dla siebie, może zapomnę....
Potrzebuję tylko wsparcia, prawdziwego WSPARCIA... motylki.
~*~