Zaczynam. Zaczynam po raz kolejny. Mam dosyć samej siebie, mam ochotę zamknąć się w pokoju i z niego nie wychodzić, gdy spoglądam na swoje zdjęcia, czy odbicie w lustrze. Nie, wcale nie chodzi mi o to, żeby podobać się komuś. Chcę podobać się samej sobie, a problem w tym, że podobają mi się szczupłe nogi, wystające obojczyki i płaskie brzuchy. Co więcej, sama takich nie mam i dużo mi brakuje, aby osiągnąć to, czego chcę. Próbuję, próbuję na okrągło, ale po dwóch czy trzech dniach głodówki, gdy zostaję sama w domu, wpycham w siebie, co się da, nie mogąc się powstrzymać.
Chcę się nauczyć jeść, zamiast żreć. Chcę móc zakładać ukochane martensy do rajstop i szortów, przejść się po plaży w stroju kąpielowym i zejść ze schodów, nie czując, że wszystko mi się trzęsie, fu.
Mam nadzieję, że prowadzenie bloga mi pomoże, w motywowaniu się. Trzym sama za siebie kciuki. Zaczynam od teraz, po dniu objadania się. To był ostatni taki dzień. Koniec.
Na zdjęciu nie ja, ale dałabym wszystko, żeby tak wyglądać.