w środe była głodówka oraz spalone 600 kcal, czwartek około 500-600kcal i spalone 500 więc okej.
wczoraj miałam lekkie załamanie tak jak zawsze koło 16-18 chce mi się tak jeść że to szok noi dzisiaj miała zrobić swoje wielkie obżarstwo jak co tydzień. kłóciłam się sama ze sobą przez cały dzień i nic nie kupiłam :) z tego powodu jestem dumna, z dalszej części dnia już mniej -.-
napisałam do P, rewelacji nie ma. pisze ze mną jakby od nie chcenia, wreszcie ogarnął jak wyglądam (szok) i chyba mu sie nie spodobałam :c nic nie moge wieć w życiu najwidoczniej... bywa i tak dlatego sie wkurwiłam i powiedziałam WYJEBANE po czym poszłam do kuchni i nawpierdzielałam się pierogów, chleba z masłem i jakimiś gównami niezdrowymi i tłustymi. zawsze lepsze to niż milion kalorii w postaci słodyczy jakie miałam zamiar kupić...
w każdym razie dzisiaj rano waga pokazała 73,8! nie widziałam tego od pół roku!
spoko że to wszystko zepsułam
ale jutro jade do miasta kupić senes i moje kochane tableteczki na przeczyszczenie
wezmę i jutro oczywiście głodówka. w niedziele mało i na poniedziałek będzie spoczko. może 73,8 będzie? miejmy nadzieje..