Więc dlaczego mnie wtedy nie zabiłeś? NIe wyrwałaś mnie z niewoli istnienia? Dlaczego nie pokazałeś wieczności? Gdyby biel była czernią, dobro - złem, miłość - nienawiścią...
Wtedy zabiłabyś mnie.
Ból rozstania... boli...
Biały mały motyl,
wolność uwięziona w skrzydła,
jak promień Słońca.
Chwila nieśmiertelna,
chłodny wiatr z otchłani Nocy,
zew przeznaczenia...
Moje przeznaczenie?
Radość. Spokój ducha. Dom, rodzina. Zaufaj mi.
Nie. Noc moją matką. Odejdę bo wzywa mnie po imieniu. Spadam w dół...
Jak Anioły. Anioły upadają.
Tak... Jak anioły. Bez nadziei?
Bez. Bo choć nadzieja jest piękna, jednak w tym sercu ciemności leży zagubiona i rozdarta. Bez nadziei na powstanie.
A więc upadek. Upadek Aniołów.
Aniołów Śmierci.
Śmierć nie umrze.
Umrze. Bogini Śmierci, pani życia i jego końca, ona nie jest nieśmiertelna.
A miłość?
Też umrze. Tylko trochę wcześniej.
Zostanie tylko ciemność, I wtedy powstaną Anioły i Nadzieja i Wiara. I Miłość. I w sercu ciemności zapalą płomień...
Ogień Śmierci. Wiedziałam.