Pewnego pięknego roku [najlepiej z czwórką na końcu] pod koniec kwietnia wybiorę się do Włoch.
Skieruję się 35 km na północny- wschód od Bolonii.
1. maja w wypożyczalni zażyczę sobie najszybszego Renaulta jakiego będą mieć.
Wyjadę na tor Imola, na zakręcie Tamburello moje zawieszenie uderzy o nawierzchnię, rozpędzony samochód uderzy o bandę.
Część przedniego zawieszenia utkwi mi w głowie.
Zginę na miejscu.
Albo trafię do szpitala, chociaż o 18 i tak odłączą mnie od aparatury.