Dzień dziesiejszy mogę zaliczyć do tych udanych, chociaż powinnam dodać to zdjęcie przed godziną 00:00, a nie o godz. 02:28.
Bo.. Mimo wszystko, lubię dni, które poświęcam tylko sobie.
Robię co chcę, siedzę w moim pokoju, nikt mi nie rozkazuje, ha, i nikt(!) naprawdę NIKT nie wydzierał dziś na mnie pyska o głupoty.
A do tego, przyjechały słodycze z Polski, więc nie umarłam z głodu obżerając się polską CZEKOLADĄ i moimi ukochanymi Grześkami :[zakochany] (Aha aha, nie ma to jak te moje dziwne uzależnienia o.O czekolada, od pewnego czasu stała się nałogiem. O Grzeskach już nie wspomnę!)
A sylwester.. minął spokojnie. Z tylko jedną lampką szampana, kumpelą i jej rodziną ( =.=' ) wskoczyłam w nowy rok.
Niedługo, być może dodam jakieś zdjęcia z tej mało ciekawej "imprezy", (ale i tak uważam, że było całkiem na niej fajnie) ale nic nie obiecuję.
Na zdjęciu rysunek Kingi w toalecie na basenie koło naszej (;)) szkoły, uwieczniony tam już markerem na wieki wieków ;]
Po prawej stronie składanki jest też kilka 'miłych' słów o nim, ale, szczerze, takie dzieci trzeba tępić.
Naprawdę, na samą myśl o jego, teraz ściętych włosach i gniazdku na łbie, poprawia mi się humor.
Nie mogę i NIE CHCĘ wierzyć, że on znaczył prawie tyle samo dla mnie co kiedyś dla Kingi. I naprawdę, żałuję, że ten idiota chodzi do tej szkoły, do której ja chodzę. Chociażby dlatego, że muszę codziennie go widzieć, czy tego chcę, czy nie...
I dobrze, że Stian to już martwa przeszłość.
Kończę już.
Ps. I Marek, Słońce, przyzwyczaj się lepiej, że przeklinam! ;]