No i zaczęło się... Wszystko nagle, burzliwie, ekspresowo, na pełnych obrotach. Nie spodziewałam się takiego toku zdarzeń, nie mówiąc już, że w ogóle się tego nie spodziewałam. Kiedy planowałam już wyjazd do Anglii albo Stanów, który miał spełnić moje marzenia i wywrócić trochę życie do góry nogami, spłynęła na mnie (dosłownie z nieba) niepowtarzalna propozycja pracy. Prawdą jest, że głupi ma szczęście. Nie zawsze, ale ma. I tak jest w moim przypadku. Jednym trudno przychodzi znalezienie pracy, inni nawet nie muszą szukać.
Czekałam dość długo, bo muszę przyznać, że nigdy nie podjęłam sie żadnej umownej pracy. Rodzice zapewniali mi wszystko, czego potrzebowałam i nie wysyłali na siłę za groszem. Taki układ bardzo mi odpowiadał. Większość prac, z dobrego serca, wykonywałam bez żadnej wypłaty, czynność za czynność, przysługa za przysługę. Kiedy w moim otoczeniu znajomi nie mieli czasu na spotkania, bo studia, bo praca, bo dzieci, bo mąż, zastanawiłam się, co jest ze mną nie tak? Mam dopiero 18, 19, 20 lat i już mam nie mieć czasu dla przyjaciół? Całe życie przede mną, jeszcze się napracuję! Odczówałam jednak pewne wyeliminowanie z tej bliskiej mi grupy. Bo jak to, siedzę w domu i nic nie robię! Ale robiłam coś, czego potrzebowałam, coś co sprawiało mi przyjemność. Nie miałam zamiaru robić czegoś nie związanego z moim przyszłym zawodem. Nie będę kurą domową, jeśli nie umiem gotować - powtarzałam.
Dlaczego nie poszłam na studia, mimo, że zdałam maturę? Proste. Nigdy nie lubiłam sie uczyć! Dlaczego więc miałabym chodzić na nudne wykłady, słuchać o czymś, co by mnie nie interesowało i nie inspirowało? Żartowałam, że nie wymyślono dla mnie jeszcze kierunku, który by mnie usatysfakcjonował. Od zawsze lepiej czułam się w rozwijaniu pasji i talentów jakie miałam, głównie tych artystycznych, związanych z malunkiem. Inną sprawą było to, że zawsze chciałam wejść w media, w świat ludzi sławnych, bogatych, tych z czerwonych dywanów. Byle tylko nie być kimś takim! Sława nie dla mnie. Ale stać obok tej sławy, jak najbardziej. Patrzeć, jak się tworzy coś nowego, od kuchni. Poza tym, pragnęłam być kosmetyczką. Mieć w końcu nieskazitelną cerę, radzić sobie z problemami, wiedziec, jak dbać o siebie. Pewien problem osobisty nie pozwolił mi na rozwój dziennikarski. Wybrałam więc kosmetykę.
Można by spytać, po co w takim razie się uczę. A no dlatego, żeby mieć w tym kraju jakis papierek potwierdzający i umożliwiający wykonywanie zawodu. Szkoła kosmetyczna była moim wyborem natychmiastowych i pewnym. Nie było opcji zmiany. Dziś już mi się nudzi, bo wiem, co chciałam wiedzieć, ale brnę dalej, byle do końca i z powodzeniem.
Tak więc postawiłam na pasję, talent, hobby, na to co naprawdę lubię robić. I choć spotkałam się z opiniami negatywnymi (a może tak to po prostu odebrałam), to z wysoko podniesioną głową mówiłam wprost, co robię i dlaczego. Dziś nie mogę uwierzyć w to jak łatwo przyszło mi wszystko. Jak ogromne drzwi się przede mną otworzyły, jak spełniłam swoje marzenie (i spełniam kolejne, ale nie mówię, żeby nie zapeszyć), jak cieszę się, robiąc to, co naprawdę zawsze chciałam robić, w czym czuję się idealnie! Z pomocą rodziny, zawsze wszystko przychodzi łatwiej. Łzy bliskich, kiedy odnoszę sukcesy zawodowe i ich doping, motywuje i popycha dalej, ku górze. Tak więc ide naprzód, powoli zostawiam w tyle znajomych z nadzieją, że nie stracimy się wszyscy w dorosłym tempie życia i kiedy wyjdziemy sobie naprzeciw, uśmiechniemy się do siebie, a nie zadrzemy wysoko głowy i miniemy bez słowa.
Nie wiem, jak potoczą się moje obecne sprawy, czy dam radę, czy będzie to chwilowa przygoda. Nawet jeśli, to poczuję się spełniona i mam nadzieję nigdy tego nie zawalić. Czy wyjadę do ukochanej Anglii? Na pewno. Nie teraz, może nie za pół roku, jak chciałam, ale na pewno to zrobię!
Niedawno w horoskopie przeczytałam, że los szykuje dla mnie zmiany zawodowe, aby jakoś wynagrodzić mi życie pozbawione uczuć i samotności. Mam nadzieję, że wie co robi ;)
Brakuje tylko cudownego loft-mieszkania...
zdjęcie nie jest mojego autorstwa!