Przepraszam że nie pisałam,cholernie dużo się zdarzyło.
Rozwód rodziców.
Ten ból,ostatni ich napotkany wzrok,mówiący "dlaczego,dlaczego?!". I nienawiść. Te wszystkie klótnie w domu,zdrady,miałam ich dość, ale byli ze sobą,a teraz? Mieszkam z mamą...która pracuje cał czas, nowe projekty w firmie, Czasami na noc nie wracaj,,ale wtedy jadę do taty. On sie mną potrafi zająć... ale też jest pracoholikiem . Problemy się zmieniają ale jeden zostaje ten sam. Walczę z jedzeniem. W wakacje lądowałam 2 razy w szpitalu-odwodnienie i po prostu zemdlałam. Oczywiście chcieli mnie wysłać do tuczarni,ale co ja robię? Nic! Chcę być tą cichą myszką...którą się nikt nie interesuje...Na szczęście mama nie puściła mnie tak,stwierdziła że będzie jeszcze gorzej i jej wstyd zrobię, z resztą i tak robię... Nie lubię jeść,nie sprawia mi to przyjemności. Ale jem ponad 800 kcal dziennie...i to jest zazwyczaj obiad-paczka warzyw na patelnie... czasami duża miska płatków na śniadanie,pod wieczór pomidor... Wydaje się cholernie mało ale najadam się tym, staram się dostarczać wszystkie potrzebne witaminy... w wakacje od czasu do czasu jadłam lody... ale light,sama robiłam. Jak mam na coś ochotę jem to. Ale dlaczego ciągle w głowie mam kalorie.wagę,centymetr i ćwiczenia?! Waga znów spada.... szkoła. Codziennie ból głowy z przemęczenia, ciężko jest,spędzam przy książkach około godzinny dziennie..
Śmieją się ze mnie. Wszyscy. Są jak żmije,które nagle atakują,ja krwawię,zamykam się w sobie,płaczę, ale co to daje? Straciłam wszystko i wszystkich! Dlaczego przedtem mi nikt nie pomógł? Mógł mnie trzymać za rękę i ostrzec przed wszystkim. Dziewczyna ze świetną przyszłością.... marzę o tym, ale czy ja dożyję? Tak, pytam się czy dożyję. Ciężej mi, nie mogę łapać pełnych oddechów, jestem blada, moja skóra jest szara, żyły wystające z rąk,obrzydliwy widok...ale mnie się to podoba... Jeszcze 1.5 roku temu ważyłam 75kg, byłam szczęśliwa,miałam przyjaciół,rodzinę....i przede wszystkim ochotę żyć, cieszyć się każdym dniem....Sama narobiłam sobie problemów.
Ana,trzymaj mnie za rękę,doprowadź do niebios, nie chcę cierpieć, wstawać każdego ranka o godzinie 4-5 i myśleć nad sensem życia, Ty mnie w to zaciągnęłaś więc do cholery mi pomóż! Jem te kaszki które każesz, ćwiczę. Okaleczam się.... to mnie odpręża, nie myślę o bólu psychicznym,o tym że wszyscy mną gardzą, już nawet rodzina mi nie chce pomóc,babcia, gdzie ona jest?! Ta co zawsze pyta" Jesteś głodna?!" Moja nigdy nic nie mówiła tylko" Powinnaś się trochę ograniczyć,za dużo dziś zjadłaś" Dziś nie przychodzi, nie odwiedza! Nikt mnie nie odwiedził w szpitalu, wszyscy wysyłali kpiące smsy" Jakie chcesz kwiaty na pogrzeb" ale czy to naprawdę takie śmieszne jest?! Musze się gdzieś wyładować...za długo z tym siedzę,myślę. W szkole pierwsze oceny...niezbyt dobre...
A gdyby tak samemu skrócić sobie cierpnie?
Wziąć tabletki,przytulić się do any,która wydaj sie tak blisko,a jednak daleko.
Ta która najwięcej wie, która mnie ciągnie przez to.
Ta która nie potrafi odpowiedzieć na pytanie" Co dalej ze mną ? Jak długo jeszcze?"
Śmieje się ze mnie, ale potrafi być troskliwa, każe mi pić wodę... i piję trochę...
Podałam mojej jednej koleżance passy do photobloga w razie czego, nie, nie śmierci, nie chcę! Ja mam tylko 16 lat! Całe życie przed sobą! Za kilka lat chcę zostać matką,szczęśliwą matką ze wspaniałym mężem,który ją wspiera na każdym kroku, okazuje jej miłość... Są szczęśliwi ze sobą, nie zdradzają się, nie kłócą się, są przykładem dla dzieci...
Na dziś koniec, ana mnie zamęczyła,biegałyśmy rano, widziałam go,tego dziadka, patrzył na mnie ze zdziwieniem i smutkiem, mieszane uczucia,dlaczego?
Waga: 37.2
Wzrost: 174
Ćwiczę codziennie,pomimo siniaków na plecach które mam przez brzuszki
Kości mi się wgniatają, to cholernie boli...