Skończyłam 21 lat i w sumie nie odczułam znaczącej różnicy, tak jak się tego spodziewałam. Zaczęłam spać w nocy, mam rytm dnia jak 65-letni rencista i generalnie jest mi z tym dobrze: widuję ludzi i światło słoneczne - to już coś. Teraz wypadałoby zacząć chodzić na wszystkie zajęcia i pisać prace, coby tym razem zaliczyć (I'm trying to think I'm not a total failure).
Zaliczyłam dzisiaj ostrą stymulację intelektualną, zaczęło się od filmu District 9, przeszło do pytania o rasizm, i szkoda tylko że puentą konwersacji był najazd obcych jako uzasadnienie rozwoju naszej cywilizacji. Ale w sumie 'wytłumaczalne rzeczy w ogóle nie są interesujące'. Touché, ma chérie.