Chyba już nie ma nic poztywnego w moim życiu, oprócz Maćka i kilku innych osób.
Chciałabym mieć szkołę już za sobą. Czyli święta. A świąt nie chcę, bo... ech.Sylwester? Nie mam jak narazie nastroju na zabawę. Potem tydzień w szkole i ferie. A na feriach nauka do olimpiady, egzaminu. Potem wrócę i znów zapieprzanie. Kuuuurdę.
To jest złe.
Parę słów na temat mojego nastroju: rozżalona, smutna, pesymistyczna. I mam ochote pierdolić to wszystko, zaszyć się pod kołdrą.
I tylko spać, czytać Pottera i pić zieloną herbatę.
Nawet już nic jeść nie chcę.
I wbrew wszelkim pozorom, to nie jest zespół napięcia przedmiesiączkowego.
Umie ktoś zatrzymywać czas? Nie? Szkoda.
Mam nadzieję, że ktoś powie 'cześć! tęskniłam/-em, miło cię tu znowu widzieć!'.