egzystencjalna porażka.
Wszechobecna disturbia, dosłownie i jako piosenka. Niepokój, zdenerwowanie, stres, zapomienie. Mam jakies małe załamanie. Jesień idzie, a to przygnębia.
Albo mam za mało jakiejś witaminy. Ehe, prawdopodobne. Nie jest to stan zadawalający mnie.
Niedawno wróciłam do przeszłości, którą pozostawiłam poza sobą. Nieważne. Było ważne kiedyś.
Teraz całym sercem cieszę się ze szczęścia NimfoMańki i jej MeeHowa, bo to jest przykład, że udaje się.
Ryba jest uradowana i po tch wszystkich rozdarciach emocjonalnych dostała to, na co naprawdę zasługuje.
Może to jest przykład, ze nie warto tracić nadziei?
Mam problemy ze sobą, ale nic z tych standardowych jęków, że się zmieniłam.
Dziwnie jest.
Jednym słowem: disturbia.
Aha, z tego miejsca pozdrawiam Grześka i dziękidzięki.