Jestem tykającą bombą atomową, aktywna i gotowa do wystrzału. Jest we mnie tyle wszystkiego, że współczuję już sobie tego dnia, w którym ktoś tą bombę odpali i będzie BUUUM! Nie mam na czym się wyładować, nie mam nawet na to czasu. Nawet treningi nie spełniają swojej starej funkcji, bo choć wchodząć na boisko z checią zadowolenia się piłką, drużyną, oderwaniem się od problemów, od codzienności, ciężko jest temu sprostać mając w głowie milion przeplatających się sprzecznych myśli, totalny burdel, brak koncentracji, skupienia się na tym, co najważniejsze. A to potrafi człowieka zmęczyć o wiele bardziej niż wysiłek fizyczny. Jestem zmęczona, najbardziej odczuwam to każdego poranka, kiedy otwieram oczy i czuję, że ta noc była kolejną walką, żadnym odpoczynkiem.
Tworzą się problemy, wynikający z nikąd, bo przecież to OCZYWISTE, że wszystko powinno być na mojej głowie, chociaż i tak usłyszę zaraz 'przepraszam to było nie potrzebne". Tylę, że moja pamięć to pamiętnik, który noszę zawsze przy sobie, a przeglądając ostatnie kartki ogarnia mnie uczucie zniechęcenia do wszystkiego i wszystkich, braku mocy na cokolwiek, obojętność - a chuj będzie, co ma być, pierdolę.
Chciałabym żeby wrócił ten okres, w którym głównym moim problemem było to, że muszę wynieść śmieci, pozmywać naczynia, a tak bardzo mi się nie chcę, że muszę pouczyć się na sprawdzian, a za oknem taka piękna pogoda.
Nożyczki w dłoń i odcinamy się na ten weekend, inny świat, na który czekam z upragnieniem.
Może właśnie pijesz, bakasz, wciągasz, jarasz przy tym ziomuś,
może siedzisz sam jak ja w domu, w pustym pokoju..
ASK