Jebać bzdury, tłumaczyć się przed nikim nie muszę
Idę przez życie ze środkowym palcem uniesionym w górze
Kocham muzę, pierdolę wyścig szczurów i presję
Jestem sobą, robię swoje
Jebać stres, dbaj o przyjaźń i rodzinne więzy
Życie jest jak bosy spacer po trawie pełnej węży
Dla pieniędzy i z zazdrości jak sępy Cię rozerwą
I z tak zwanych znajomych wypłynie najgorsze ścierwo
Pierdol dwulicowców, fałszywi koledzy
Cieszą ryj jak Cię widzą, po czym wbiją nóż w plecy
Poszukiwacze hecy, w głowach mają pusto
Patrząc na gówno w kiblu, pewnie myślą, że to lustro
Wrzucam luz, bo na chuj mam się spinać?!
Jebać to nie mój klimat, ich życiorys to kpina
Bo to nie jest moja wina, że w życiu im nie wyszło
Jebać fałsz, jebać kłamstwa i cały ten rynsztok
Każdy z nas, jak żyjemy, własny pochówek kopie
A ci, który za wysoko mierzą skończą jak Popiel
Potkną się o stopień, spadną w dół bez szans
Bycie prawdziwym liczy się bardziej niż tani lans
Lub hajs, bo bez niego znacznie trudniej o szczęście
I nie ważne, czy pomogą Ci spryt, czy mięśnie
Witamy w mieście, gdzie wypłaty tysiąc dwieście
Pierdol każdą robotę, w której jesteś więźniem
Tak jest, że każdy z nas to własnego życia kacyk
W chuju mam cały ten skurwiały syf
Z muzyki wyciągam tylko sam pozytyw
Jestem jednym z tych, którzy mają wyjebane
Zapamiętaj chłopaku - jesteś swego losu panem
A więc, w chuju miej cały ten skurwiały syf
Z muzyki wyciągaj tylko sam pozytyw
Bądź jednym z tych, którzy mają wyjebane
Każdy z nas, jak żyjemy, jest swego losu panem