Znów w głowie szepty. Znowu słyszę że jestem nikim i że powinno mnie tu nie być. Walczę z tym. Ale jak wygrać bez oręża z uzbrojon± po zęby w moje słabo¶ci moj± pod¶wiadomo¶ci±.? Walczę, krzyczę, wiję się z bólu po ciosach, podnoszę się, próbuję na próżno uderzać. Może spróbować uciec lub poczekać aż się zmęczy odebrać jej broń i wtedy pokonać. Uciekam przez ciemny las. Nie ma tu żadnego człowieka, jedynie wygłodniałe pragn±ce krwi wilki przed nimi też muszę uciekać. Spróbuję wdrapać się na drzewo może tam mnie nie dosięgnie. Szlag zauważyła mnie. Szybko trzeba uciekać dalej bo je¶li nie to mnie wykończy tutaj. Biegnę przed siebie teraz goni mnie nie tylko pod¶wiadomo¶ć ale także wataha wilków. Co teraz, co teraz. Biegnę na o¶lep przed siebie widzę tylko drzewa przed sob± i księżyc na niebie. Zbliżaj± się czuje ich oddech na plecach. Przyspieszam. Dobiegam do końca lasu wilki już dalej nie pójd± znów zostaję sam na sam z moj± pod¶wiadomo¶ci±. Przypominam sobie jednak o nożu przypiętym do pasa, No trudno nie mam gdzie już dalej uciekać, abo teraz wygram tę walkę albo ona mnie wykończy. Pospiesznie wyci±gam broń i zaczynam uderzać. Pierwsze kilka ciosów odbija, widać że jest już zmęczona chociaż ja też energi± nie tryskam. W końcu trafiam, ranię j± do¶ć poważnie zaczyna ostro krwawić. Kolejne ciosy rani± j± już co raz bardziej. Już przestała się bronić ledwo stoi na nogach. Decyduję się na ostatnie uderzenie. Koniec. Wygrałam.