Ostatnio rozmawiałem z kimś tam i usłyszałem, że gdy faceci zaczynają chodzić z dziewczyną to strasznie się robią "ciotowaci" i po pewnym czasie laska, która w nim widziała "idealnego faceta" znajduje sobie innego "bardziej męskiego"... Jak każdą z nowo poznanych sytuacji staram sić to odnieść do mojej skromnej, aczkolwiek nie do końca osoby. Dochodzę do wniosku, że pomimo jakiś tam wiekszych czy mniejszych przygód nigdy nie byłem na poważnie z osobnikiem płci żeńskiej i tak naprawde nie miałem okazji, ażeby się przekonać osobiście czy słuszność tego sformułowania jest prawdziwa, niemniej jednak uważam, że jestem w jakiś tam sposób inteligentny i mogę to zauważyć u innych facetów i sam wyciągnąć wnioski...
Wnioski:
- spora liczba facetów pod wpływem związku, rzeczywiście staje się mniej męska, aniżeli była przed.
- faceci zaczynają ulegać zdaniu kobiety i przestawać dochodzić swoich racji.
- dla kobiety zaczynamy rezygnować z czegoś co Nam dawało kiedyś frajdę jak np. sport czy motoryzacja.
- stajemy się leniwi i nie mamy poczucia walki o związek.
- ograniczamy czas tylko do Niej i rezygnujemy z kumpli, piwa, meczów i innych typowo męskich zainteresowań.
W takim razie co staje się moim obowiązkiem...?? Musze przeciwstawić się ścianie sexappealu i walczyć o siebie, o swoje pragnienia, pasje i zainteresowania i nie mogę dać się zawładnąć przez drugą osobę, którą bedzie Ona... Ot co ;D
PS: Dzięki za rozmowe