Tak jak sądziłam w końcu dopadł mnie cień. Uciekałam przed nim całe lata... W końcu moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Czarna chmura zawisła nade mną i żaden wiatr nie jest w stanie jej ruszyć. Lecz jest w niej coś co mnie podbudowuje. Gdzieś tam widać prześwit. Tak. To promyczek słońca. Jest szansa. Jest nadzieja. Jest pewna możliwość. Tylko ile tak naprawdę można wycisnąć z promyka?
"Postaram się nie zmrużyć oka, gdy przyjadą do mnie moje myśli.
Rozkulbaczę konie, zaproszę je za próg, zapytam: jak droga?
zapytam: należycie do mnie, czy do mojego we mnie wroga?"
Nawet teraz gdy zaczęłam ponownie się buntować nie mam z Nią szans.
Jej chciwość urosła w jej siłę w bardzo bardzo krótki czas.
Znów mnie wykiwała. Znów wykorzystała. Znów nie usłyszę słów wdzięczności. Znów mogę zapomnieć o swej wolności.
Nawet teraz gdy na nowo poznałam ludzi... Czuję, że to chyba nie ma sensu. Znów przekładam wizyty. Nie pasują mi żadne terminy. Znów mnie zostawią. Po co mi to? Po co mi znów cierpieć i płakać, że nie ma przy mnie nikogo, gdy inni bawią się w najlepsze...?
Cały czas zastanawiam się czy nie odsunąć się na chwile na bok. Zostawić cały świat w jego pędzie. Poczekać, aż coś się zmieni...
Czy w ogóle jest taka szansa, że coś się zmieni?! Jeśli odsunę się na pobocze to czy kiedykolwiek wrócę?! Czy kiedykolwiek wykrzyknę światu, że jestem szczęśliwa? Że mogę jeść, pić, tańczyć, skakać, żyć bez tego kowadła na piersi? Hydropiekłowstąpienie
Piekło jest puste.
Wszystkie demony są tu.