W drodze na cmentarze.
W tym roku 1 listopada był wyjątkowo pięknym, ciepłym i słonecznym dniem, nie tak jak zwykle zimno, szaro i ponuro. Reflleksyjny dzień, by odwiedzić naszych bliskich, szczególnie tych z daleka, kiedy na codzień ciężko ich nam odwiedzić, zapalić lampkę, pomodlić się. Tam gdzie historia splata się z rzeczywistością, gdzie nasi przodkowie, których nie znaliśmy uśmiechają się z góry widząc, że pamiętamy. Wędrująć tak od grobu do grobu poznajemy rodzinne historie, wspominamy chwile kiedy jeszcze byli. Opowieści taty lub mamy, przypadkowe spotykanie znajomych czy nieznajomych przy tych samych grobach. To wszystko składa się na to pozornie smutne święto. Pozornie, bo to przecież nam jest smutno, że ich z nami tu nie ma, ale kto wie może oni mają większe uśmiechy na twarzach, niż mieliby tu na ziemi za życia...