O zdjeciu nie bede pisać bo to nudne...
Są takie dni, kiedy nie mam ochoty wstawać... Jednocześnie myśl, że będę leżała bezczynnie w łóżku uświadamia mi, że znów zacznę analizować wszystko, moje życie, zachowanie... Że zrobię bilans zysków i strat i ten cholerny bilans wyjdzie ujemny... Że kolejny raz dojdę do wniosku, że jestem do bani... Że będę udawała przed innymi, że wszystko jest ok, robiąc to tak perfekcyjnie, że nikt już nie zauważy udawania... Mimo to nie chcę wstawać, dlatego, że moje zdołowanie, które pod maską uśmiechu zauważą Ci najbliżsi mojemu sercu zdołuje "ich", ze znów "ich" zranię, bo to "oni" tak bardzo starają się, żebym nie łaziła zdołowana i smutna, że znowu "ich" zawiodę...
od ponad dwóch miesięcy nie jestem sobą.
nie uśmiecham się, coraz częściej wybucham złością
i zaczynam płakać nawet w trakcie lekcji.
pyskuje do każdego i nie umiem normalnie rozmawiać
nawet z najlepszymi przyjaciółmi,
nikt nie jest w stanie do mnie dotrzeć.
ciągle ktoś wyciąga mi z uszu słuchawki
i prosi o wyjaśnienie co mi jest.
jedynie mówię wszystko przyjaciółce,
którą mam i do której zawsze mogę napisać i wiem , że odpisze.
pieprzy się wszystko, od każdego słyszę że się zmieniłam.
pamiętają mnie jako tą która ciągle się śmieje
i uśmiech nie schodzi jej z twarzy.
wymagają ode mnie bym była taka
jak kiedyś a nikogo nie obchodzi
że z dnia na dzień sens życia pękł mi niczym bańka mydlana