Śmieszne, głupie, puste, żałosne itd.
Mówiąc co myśle, dostaje takiego kopa w dupe, że aż nie potrafię się połapać czy to JA zgubiłam rozum i trzeźwość myślenia,
czy osoba zadająca mi ból mojej własnej dupy. Tylko najlepsze w tym wszystkim jest rozwiazanie sytuacji. Bo moja dupa
przestanie boleć, a kopiący powinien mieć wyrzuty sumienia, ze spożytkował energię na coś, co przecież nigdy nie
było przyjaźnią. To jest dopiero cudaczna sprawa, która doprowadza mnie do płaczu, ale ze śmiechu i z paranoji.
No bo jak można inaczej określić taką beznadziejną farsę, którą to wszystko było?
Mogę się spodziewać jakichś komentarzy z ich strony, jakobym broniła się swą głupotą, ale...who cares?!
Początek nieporozumień zaczął się z problemami z Moją osobowoscią. Chamstwo, egoizm, ironia.
Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina.
Dziękuję Ci, że tak to się skończyło, wyłacznie z próbą zadbania o zmianę, niektórych mych cech i na tym zaprzestało.
Dziękuję Ci, że tak pięknie to skończyłaś, bo nawet dobrze mi z określeniem, w którym to Ja wszystko zepsułam.
Znów dobrze czuję się jeżdżąc, obgadując, krytykując ludzi.
Głupotą jest dopiero to, że na prawdę chciałam się zmienić!
To rzeczywiście nie można było nazywać, jeśli Moje główne cechy tak przeszkadzały.
Jak dobrze mi być winną!!!