poof, poof, champagne.

Zdjęcie z Tiersena, bo było pod ręką. Nijak się ma do tematu.

Tak więc rok 2010 dobiega końca.

Mogłabym napisać książkę 'jak przeżyć całe życie w jeden rok'.

Skasowałam zdjęcia z pb. Na co mi one? Nowy Rok, nowy rozdział historii.

A rok 2010 zamknięty jest w niepozornym pudełku po butach.

Wszystkie najpiękniejsze momenty, wspomnienia i nadzieje. 

Poznałam cudownych ludzi. Oraz ich przeciwieństwa.

Widziałam na żywo, spotkałam ulubionych muzyków i artystów. 

Oraz tych co się napatoczyli.

Odwiedziłam setki razy moje ukochane miasta na literę W.

I wiele wiele innych.

Nie chcę tutaj pisać podsumowań. To nie miejsce na to.

Życzenie na rok 2011? 

Zacząć się kształcić na panią psycholog w stolicy.