pół roku w Polsce upłynęło zbyt szybko, ale intensywnie. poznałam parę nowych osób, z którymi od czasu do czasu potrafię miło spędzić czas. znalazłam pracę, która mnie cieszy i nie jest bardzo wyczerpująca. ostatnie wolne chwile spędzam na nauce. na palcach liczę czas do miłych chwil w Sianożętach. czuję, że im jestem starsza, tym bardziej doceniam to, co zostawiłam za plecami. brakuje mi ciszy i spokoju, ogródka i tego wiejskiego, sielankowego klimatu. Gdańsk jest cudownym miastem o niesamowitym klimacie i ludziach, ale jednak nigdy nie pozostanie moim domem.
wracając do spraw teraźniejszych, to w życiu zawodowym, jak i prywatnym coraz lepiej. może na horyznocie nie widać przystojnego chłopca, ale mimo wszystko moje samopoczucie ma sie dobrze. jedyne czego nie akceptuje, to ten czas, który jednak za szybko ucieka. uświadomiłam sobie, że w życiu każdego człowieka tylko chwile są piekne, że są to jedyne rzeczy, które pamiętamy. postanowiłam działać, brać losy w swoje ręce, dlatego w sierpniu jadę do Katowic na wymarzony festival, a wrzesień zostawiam czeskiej Pradze i jej magii...