Tej gry nie da się wyjaśnić. Trzeba w nią po prostu zagrać. Po Polsku to chyba jakiś ludzki Twister czy coś.
Spóźniłam się na pierwszą lekcję w tej szkole. Był to hiszpański. Kiedy weszłam do kolorowej sali, z której kojarzyłam może 3 osoby, pani profesor (bo tak musimy mówić do nauczycieli!) zaczęła do mnie nawijać po hiszpańsku, jedyne co zrozumiałam to było Madrid, blablabla o Barcelona? Odpowiedziałam Barcelona, chociaż nie miałam zielonego pojęcia o co chodzi. Potem się okazało, że chodzi o jakąś prezentacje. Hahaha. Masakra. Ale potem zrobiło się już super. Ta szkoła to jak wieczny obóz Gospel pomieszany z atmosferą z Taizé. Jest tak przynajmniej na razie. No i śpiewam po cichutku w chórze szkolnym. :)
Obejrzyjcie "O północy w Paryżu"! Ujął mnie ten film. A te piękne kadry przedstawiające Paryż... Może tam pojadę z klasą, w końcu zapowiadają się trzy wycieczki zagranicę :D