Właśnie wróciłem z Rynu. Tak, po raz kolejny pojechałem w to samo miejsce. Czy sprawdziło się powiedzenie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? Po części tak. Wiatr nie był tak cudowny, jak w zeszłym roku, warunki zakwaterowania też się pogorszyły, ale za to dorzucono nam pare innych atrakcji w stylu kręgli czy strzelania z łuku.
No i nie można nie wspomnieć o festiwalu średniowiecznym oraz rekonstrukcji bitwy o Ryn. To było coś, co warto zobaczyć chociaż raz w życiu. Dawne tańce, stroje, narzędzia tortur, krzyżackie i polskie zbroje, a także ludzie, którzy świata poza cofaniem się w przeszłość nie widzą.
Ogólny rozrachunek? Na plus.