Długo nie pisałam :( wiem…wybaczcie… ale cóż. Nie powiem, że nie będę już… bo po co mam kłamać? Sama w to bym nie uwierzyła xD
Nie będę też pisać o moich porażkach… Nie będę też o zawodach…. Bo po co, to już wiecie…
A tu tyle się zdarzyło…
Na przykład skończyły się rekolekcje… i już nie będą nas tam okłamywać… :( szkoda…
Byłam też na zakupkach… kupiłam sobie buty… pierwsze Mama określiła jako śliczne młodzieżowe buciki,’ a o drugich powiedziała ‘kupiła sobie buty, że wstyd w nich chodzić’.
A gdy już skończyłam o ostatnich dniach to zacznę o dzisiejszym prawić…
A więc zaczęło się Angielskim (który na szczęcie w miarę szybko minął) później była matma (jedyna lekcja w tym dniu na której nie zamulałam), następnie miał być polski, ale polonistka musiała iść z nami na salę więc ominęła nas praca klasowa :D:D. Później był drugi polski na którym znowu była próba ale już z całym ‘zespołem wokalnym’ (nie chórkiem, zespołem wokalnym), śpiewałyśmy ‘Kto za tobą w szkole ganiał’ i ‘Dozwolone od lat 18’ pani od muzyki była załamana ale P.K się podobało… nie wiem co, ale się podobało – grunt :). Po próbie była informatyka (jednym słowem MASAKRA) później znowu matma (na której już była zamułka), później w-f (bez komentarza). No i piękny dzień do domu! A, że świeciło słońca a na dworze było przyjemnie to postanowiłam z moim Viciakiem pójść sobie w kosza pograć. Grałyśmy dopiero później ale grałyśmy najważniejsze. Dawno tak nie grałam… to nie była taka zwykła gra… nie wiem dlaczemu… przegraliśmy, ale no sorry jak się ma przeciwko sobie takiego Drożdża to się nie dziwie :). Ale i tak jestem dumna z mojej drużyny :). Byli świetni :D:D:D. PO meczu jakimś cudem doczołgałam się do domu… na szczęście :).
Buziaczki dla:
zespołu wokalnego (szczególnie dla Fryci :* i Viciaka :*)
mojej drużyny:
Viciaka :*
Marka (czy jak mu tam było) :D
Eweliny (choć tu mniej)
Dla przeciwników:
Zośki :*
Natalii:*
Drożdża :D
I tej małej którego imienia nie znam :D
A oprócz tego dla:
Dodki która mnie okłamuje publicznie :*
Darii trzymaj się laska :*
Kota za to że mi przebaczył, że nie przyniosę mu herbaty :D
Justyny, która nie odróżnia prawa i lewa, drze się baz potrzeby i zawsze napompuje mi piłkę :*
I to chyba już koniec….
A i mam nadzieję, że te dwie herbaty z miodem i cytryna pomogą i że jutro będę żyła..ba mogła śpiewać…