Brednie Majów
Od mniej więcej trzech lat w internecie, niektórych mediach, filmach poruszany jest temat końca świata w roku 2012. Ten temat chciałbym właśnie poruszyć w owych przemyśleniach.
Majowie. Starożytna cywilizacja, aż cud, że nikomu nie przyszło do głowy, że nie napisali kalendarza dalej, bo zwyczajnie wyginęli. No, jednakże oficjalna wersja jest inna. Generalnie ludzie myślą różnie o końcu. Wszystko jest oczywiście udowodnione jakimiś badanimi szczerze powiedziawszy z tyłka wziętych.
Oczywiście mówi się o wielkim katakliźmie, gdzie Ziemia przestanie istnieć, nikt żywy nie zostanie, przyjdzie Jezus i będzie niczym w Apokalipsie świętego Jana. No cóż... Czekam na jeźdzców apokalipsy. Swoją drogą lekko pomylili się twórcy filmu "2012". Mianowicie nie uważacie to za dziwne, że w Nowym Yorku, w Grudniu, ludzie chodzą na krótki rękaw? Dookładnie ;>
Inni uważają, że dojdzie do zjawiska zwanego "przebiegunowaniem". Jednakże... Czy przypadkiem przebiegunowanie nie jest procesem długotrwałym? Coś jak powiększająca się dziura ozonowa? Wątpie, że kontynenty w ciągu minuty zamienią się miejscami powodując drugi potop. Bardziej już wierze w potop w wyniku topnienia lodowców w 2035r.
Spotkałem się również z teorią, że nasz ukochany świetlisty dysk, wyśle w naszą stronę fale, która popsuje każdą maszynę i pozbawi prądu Ziemię na kilkaset lat. Nawet słyszałem, że w Rosji budują specjalne schrony dla maszyn na wypadek takich wydarzeń. Jestem ciekaw ile osób uzależnionych popełniłoby samobójstwa. Wyobrażam sobie ten brak imprez, palenie ognisk, walka o przetrwanie... eh... so sweet.
Dziś obejrzałem Anonymous - Project Mayhem 2012 December 21st. To zdziwiło mnie niesamowicie. Co ma Anonymous do tej pięknej daty? No oczywiście, byłem po stronie owej organizacji, gdy była ta sprawa w ACTA. Nawet prostesotwałem, jednak co teraz chce zrobić? Czekajmy.
21.12.12r. 11:11
Generalnie mówi się o tym, że świat jaki znamy przestanie istnieć. Jak to się stanie? Nie wiadomo. Czy w ogóle się stanie? Raczej nie. Gdy byłem młodszy strasznie się bałem końca w roku 2000. Nic się nie stało, a podobno wielki meteoryt miał uderzyć w Ziemię. Jak owego głazu nie było, tak nie ma.
"Nie znacie dnia ani godziny"
Burdel w mej głowie
Odchodząc od tematów światowych. W mojej głowie jest jeden wielki burdel. W domu z nikim się nie dogaduje, pieniądze na radę rodziców wolałem przepić niżeli faktycznie za ową zapłacić, a czuje, że moje życie uczuciowe też jest w rozsypce. Wczoraj stworzyłem teorię, że jestem niczym Voldemort, z tym wyjątkiem, że ja podzieliłem siebie na 6 kawałków. Teraz pytanie. Czy brać od nich to co moje, czy może zostawić i żyć z tą 1/6. Nie wiem. Z kolei za weekand sam w sobie dziękuję: Plastkowi, Wojtkowi(Za rozjebany piec no i próbę, gdzie sobie prawie gardło zdarłem) | Darling;*, o którą pierwszy raz w życiu, tak na prawdę się bałem | Jeszcze komuś kto pomógł mi wymyśleć syndrom Voldemorta;*. Pozdro!
Nadciąga Boski GNIEW!
By umilić czas nadchodzącej Apokalipsy, proponuje posłuchać sobie tematycznie jednego z wielku kawałków Słonia, które lubię. Pierwszy, przy którym ciary mnie przeszły. DEMONOLOGIA! PRRRA! Tak, tutaj mi się włącza tryb hiphopowca. Więc elo! I pamiętajcie
"Diabeł pije krew aniołów ze świętego grala!"
Demonologia feat. Tomasz Struszczyk - Początek Końca
Zawiode się, gdy koniec nie nadejdzie...