Gdzieś nademną, w tej przestrzeni, szept za głosem, w tańcu mieni. Wszystkie naraz jak grom z nieba, atakują co nie trzeba. W serce me wbijają drzazgi, jakże tu nie ubrać maski? Z twarzą pełną pustych uczuć, bół zaś kryjąc znów udając. Czemu słowa nic nie znaczą. Każdy promyk jak nadzieja, chwilę potem pyk go nie ma. Gdyby moja moc starczyła, gdybym mógł pisać swą powieść. Dowiódłbym mojej szczerości co jak wietrzyk głosy niesie. Gorycz już przelewam w kielich, jeden łyk i już zrozumiem, że tu na nic moje trudy. Powiedz mi perełko luba, czemu serce moje znika? Chodź zatroszcze się o Twoje, dziś już bliskie drwin rzeźnika. Pozwól poczuć że toć prawda, w środkuś piękna jak i za dnia, gdy twe oczy połyskują, wartko usta me czytając. Jestem księgą, czytaj ze mnie. Ja chce twoim być, Ty moją. Ciężko dycham w noc samotną. Nadzieji końca dziś nie dojrzę? Przed zachodem słońca skonam? Rozgrzej chłodne serce swoje, poczuj jak i moje bije. Pozwól wpleść mi się w twe włosy co jak łąk wiosennych łany, zapach niosą ku dolinom. Pozwól dotyk mój zachować, drżenie rąk mych opanować. Powiedz wreszcie jak to będzie. Czy już zawsze będę księciem? Chciałbym mieć z Tobą wspomnienia, nie mam nic już do stracenia, wszystko dałem co sam miałem, czy wystarczy choć na chwilę, czy szykować mam mogiłę. Wszystkich złych wezme ze sobą, gdzieś pogrzebie brudne myśli, aby Tobie podarować słoik pysznych wielkich wiśni. Każda jedna wiśnia smaczna, jedna, dwie, wnet cała paczka. A po wszystkim... "Gdzie jest Marek". Z pestek wzrok daj na zegarek. Marka nie ma, zginął dawno, się poświęcił, czy na darmo?
Ale kompocik kurwa dobry wyszedł. xD