Nienawidzę takich dni. Wstaję rano (o ile 12 to rano), rozmemlana latam po domu w poszukiwaniu czegoś co pomoże mi się ogarnąć i da chęć do uporządkowania siebie. Przeważnie niczego takiego nie znajduję i caly dzień chodzę w czerwonej koszulce z renifarami, dresach i tlustych wlosach. Śmierdzę, bo nie mam motywacji, żeby użyc Anti-drala. Nie robie makijażu, bo stwierdzam, że po kiego grzyba marnować kosmetyki skoro nie mam dla kogo pięknie wygladać...
Jakbym mogla, przespalabym taki dzień...
No wlasnie...