You Me At Six- No One Does It Better
W życiu możemy podejmować ryzyko, lub go nie podejmować. Nie podejmujemy ryzyka ze strachu, bo boimy się stracić. Stracić? Co? No własnie. Czesto nie myślimy o ryzyku jako o czymś co może nam przynieść, a jako coś przez co tylko tracimy. Ale czym jest ryzyko? Ryzyko jest szansą na większe szczęście. Nie, nie jest ryzykiem, że zyskamy smutek. Nie można zyskać smutku, za to można stracić szczęście. Smutek nie jest niczym innym jak brakiem szczęścia. Tylko czy ryzyko może spowodować większy brak szczęścia, niż nie podejmowanie ryzyka? Skoro ryzyko jest szansą na szczęście, to brak ryzyka nie daje nam możliwości uzyskania większej ilości szczęścia. Nie podejmowanie ryzyka nie podniesie naszego poziomu szczęścia. Mówmy sobie "Jest mi dobrze tak jak jest", "więcej mi do szczęścia nie potrzeba". Ale pojawia się tu mały szkopuł... Szczęście jest czymś niestabilnym. Jest jak woda, która jest do życia niezbędna, ale zużywa się podczas korzystania z niej. Szczęścia nie nosi się w butelce, jest na to inny zbiornik, ale zużywa się w podobny sposób. Kiedy jesteśmy szczęśliwi, powoli wyczerpujemy ten pojemnik ze szczęściem. Gdy mamy go za dużo, lub gdy tego potrzebujemy, dzielimy się szczęściem z innymi. Ale ostatecznie w końcu przychodzi taki moment, że szczęścia nam brakuje. Wtedy oczy już tak nie świecą radością, a na ustach nie gości do-góry-wzniesiony kącik. Odczuwamy niedobór radości- głód szczęścia. Tak jakby szczęście było narkotykiem. Przez moment szukamy jakiegokolwiek sposobu na zdobycie choć odrobiny szczęścia. A potem stwierdzamy, że zasysając za dużo od ludzi wokół, oni także robią się smutni. Więc zamykamy się w sobie, aby pojemnik nie okazał się czarną dziurą dla innych. W końcu są dwa wyjścia- przyzwyczajamy się i uczymy żyć na danym poziomie szczęścia, lub zauważamy szczęście w malutkich szczegółach otaczającego nas. W źdźble trawy, w dźwięku przychodzącej wiadomości, w dawno oczekiwanym liście. Historia zatacza koło. Niedługo znowu będziemy pełni radości, a potem znowu smutni. Tak to już jest.
No tak, ale co to wszystko ma do ryzyka? Otóż ryzyko podejmujemy często nieświadomie, bo bez tego nie da się żyć. Podejmę ryzyko i zjem śniadanie, czy pójdę od razu do szkoły? Podejmę ryzyko i napiszę sms'a do niej, czy nie napiszę i nigdy się nie przekonam, czy to poprawi mi humor? Powiem komuś miłe słowo, czy nie i oby dwoje pozostaniemy smutni, bo nie byłem pewien, czy nie urazi go to co powiem? Ryzyko to nie zagrożenie. To szansa na uzupełnienie szczęścia. Nie tylko sobie. Nie podejmując ryzyka pozostajemy na tym samym poziomie. Ryzykując możemy zyskać szczęście, lub nie zyskać szczęścia. Jednak ryzykując często musimy oddać część szczęścia, żeby potem zyskać dużo więcej. Tego właśnie się boimy, że gdy zaryzykujemy i nam nie wyjdzie, to stracimy zapasy szczęścia.
Jest jednak jedna rzecz, o której wszyscy zapominają w momencie, kiedy jesteśmy postawieni przed wyborem "ryzyko/zastój". Wszyscy zapominają, że aby pomnożyć szczęście, trzeba się nim najpierw podzielić.