Nie było mnie tu dawno, znowu.... mam drugiego fotobloga, dlatego nie mam czasu wchodzić na tego, ale teraz po prostu muszę. powinnam uczyć się histori, fizy lub innego durnego przedmiotu, którym nigdy nie będę się interesować, ale mam potrzebę wygadać się komuś tylko, że za bardzo nie mam komu. Wszyscy ten temat znają na pamięć i gdy tylko o nim wspominam próbują przywołać mnie do rozsądku i uświadomić mi, że popełniam wielki błąd. Ja o tym doskonale wiem i mają rację.. ale... mieliście kiedyś taką sytuację? Że kochacie kogoś ponad wszystko? Ja sama nie wiem, co ja już wygaduję.. Na prawdę, ten temat już mnie samą denerwuje i mam ochotę go raz na zawsze porządnie zakończyć. I myślałam, że tak się stało. Gadaliśmy już bardzo rzadko, nic między nami nie iskrzyło, nawet gdy zdarzały się zwykłe, krótkie rozmowy. Nawet ja już byłam pewna, że nic nie czuję.. Doszłam do wniosku, że chyba sama siebie oszukiwałam, bo jak widać, prawdziwa miłość nigdy nie umiera. Miłość? nie wiem czy powinnam to tak nazywać, jak już to tylko z mojej strony. Dobra, przejdę do rzeczy, bo jak zwykel gubię wątki, które powinnam napisać. Wiecie jakie uczucie opisuje? Zacznę tak : zdałam sobie sprawę, z tego, że od kiedy nie rozmawiamy - coś jest ze mną nie tak. Właściwie to już od 2 miesięcy. Od dwóch miesięcy czuję w sobie okropną pustkę, niechęć do życia.. a gdy był przy mnie on , to przez te kilka miesięcy to szczęście, które sprawiało, że każdego ranka chcę mi się wstawać, każdego dnia chodzę uśmiechnięta i w każdej chwili jestem beztrosko szczęśliwa. Tak po prostu. To on. To wszystko było dzięki niemu. I wiecie.. mnie już nawet nie obchodzi to, że on ma mnie gdzieś. To, że nic dla niego nie znaczę, to, że ma kogoś innego, to, że potrafi się okropnie zachować, to, że niektórych bym wyklinała za takie coś, ale ja go takiego kocham i to akceptuję i nigdy nie będę miała mu tego za złe.. I chyba od samego początku nie przestałam go kochać. Cały czas sobie wmawiam, jak głupia..Czy to uczucie kiedyś zniknie? Czy on zawsze musi się wyróżniać ze wszystkich innych chłopaków? Chyba tak, bo z nikim nie byłam tak szczęśliwa jak z nim. i mam gdzieś jego wszystkie wady i wiem, że zrani mnie, że więcej się nacierpię niż będę szczęśliwa. Ale nawet całe życie warte jest cierpienia, choćby nawet dla takiego głupka, ale tyle szczęścia ile on mi daje zawsze przebije choć największe cierpienie. Przepraszam, może i jestem niemądra, nierozsądna i głupiutka. Ale mnie to jebie i nie potrafię być z nikim innym szczęśliwa. Ja go.. kocham..
Podziwiam osoby, które to przeczytały. Ale nie wiem, czy znajdzie się ktoś taki.