Na niedużym pólku narciarskim przy Popradzkim Stawie 20 stycznia 1974 o godz. 10.40 miała miejsce największa jak do owej pory katastrofa lawinowa w Tatrach. Żlebem spod Przełęczy nad Skokiem zeszła potężna lawina, która przewaliła się przez Mięguszowiecki Potok i wdarła 140 m na przeciwległy stok, wspinając się na niego z rozpędu aż 44 m w górę. Na stoku tym, na śnieżnym pólku trenowali z instruktorem uczestnicy kursu narciarskiego ze słowackiego Technikum Budowlanego. Lawina przysypała 24 z nich. Dzięki błyskawicznej akcji ratunkowej (było to tylko 400 m od schroniska nad Popradzkim Stawem) udało się odgrzebać spod śniegu 11 płycej przywalonych. W ciągu następnych godzin i kilku dni liczne zespoły ratunkowe (z pomocą przyszło również wojsko) odgrzebały ciała 10 uczestników kursu; wśród nich nauczyciela z 12-letnim synem. Pies wskazał miejsce, w którym po 5 godzinach od zejścia lawiny wydobyto żywego 18-latka przywalonego metrową warstwą śniegu. Ciała dwóch uczniów udało się znaleźć dopiero wiosną po stopieniu się śniegu.