wiem, że kaleczę, ale Apacz jak zwykle w mistrzowskim stylu, nad ok.80cm
dzisiejsze, fot.Adrian :)
o 8 obudził mnie sms, a o 9 ja sms'em obudziłam Adę :) pozatym, że miałam jechać do Bony, ale jako, że nie miał mnie kto podwieźć, umówiłam się z A. i wybrałam się w odwiedziny do Młodej i Apacza. Pierwsze co, poleciałam do mojego dzieciaczka! Ładnie jej podrasta irokez, już bogu dzięki obywa się bez buntów, jest moim starym, kochanym maluszkiem, którego sobie ładnie wychowałam :) przyszła Ada, więc wyczyściła Apacza, ja go osiodłałam i poszłyśmy jeździć. Dziś przyznam, że kiepsko było ze mną (np.zdjęcie wyżej), ale koń świetnie nadrabiał. A. miała nie wsiadać, ale z moją siłą perswazji nawet galopowała :> zebrałyśmy się do stajni i poszłam po Młodą, habitulacja na parasolkę i folię, cofanka, ustępowanie od nacisku.. moja kochana, idealnie wszystko wykonywała! Posiedziałam z nią jeszcze, odstawiłam do boksu, pożegnałam i zebrałyśmy się z Adą do domu. Wpadłyśmy jeszcze do sklepu, gdzie akurat przyłapali złodzieja, fajnie fajnie.. Chyba muszę przyznać, że jestem aspołeczna. Irytuje mnie większość społeczeństwa, gdzie ludzie potrafią się zachowywać jakby z chlewu wyszli.. trochę kultury, odrobinkę! czy to tak wiele? -.-
za moment ogarnę Wasze blogi, tylko dokończę 6 sezon mojego ukochanego serialiku z przed lat :>
"Sometimes I can't remember
If these ashes came from flames
And if we relight these embers
Will they just burn out again
We can try, we should try"