Koty lubią moją rodzinę.
Wczoraj trzeci zaszedł w nasze skromne domowe progi.
Ale nie został długo.
Szkoda.
Jara mnie słowo: "wypatroszyć", tudzież "wypatroszony".
Czuję niedosyt słońca po powrocie z Grecji.
Moja prababcia potrafiła zabić kurę, jak chciała rosołu nagotować.
Reszta rodziny w tym także ciotki, wujkowie itp, którzy chcieli ten rosół jeść, musieli kurkę wypatroszyć.
Było wykwintnie.
Tęsknię do takiej właśnie polskiej wsi.