Łapię się na tym, że uśmiecham się do siebie. Zaczynam się czuć coraz lepiej, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Mam wrażenie jakby po tylu miesiącach dopiero wracały mi funkcje życiowe. To takie cudowne móc wrócić do domu bez żadnej kontroli, móc iść do kuchni w gaciach, mieć działającą kuchenkę i zamrażarkę. Ktoś, kto przez 5 lat nie kisił się w akademiku nie zrozumie co mam na myśli xD A z dnia na dzień coraz mniej mi ciążą te warkocze. Coś za coś, jak zawsze, ale to zniwelowało jeden z moich największych kompleksów, więc naprawdę dyskomfort cebulek jest przy tym nieważny. Nadal zapętlam Figi, to takie głupie bo dobrze pamiętam jak puszczali to w radiu w któreś wakacje, a ja zawsze przełączałam stacje i plułam na ten kawałek nie wyobrażając sobie jak można słuchać takiego gówna XD Ale żeby nie było, że wszystko jest super, to kurwa trafiłam na dokładnie takich samych sąsiadów, od jakich uciekłam. No płakać mi się chce XD jak bardzo trzeba mieć kurwa pecha, jak bardzo trzeba być mną