Nie no super jest. Wstępnie tydzień gipsu plus zastrzyki codziennie. Żyć nie umierać.
Wczoraj poszedłem na wf pomyślałem, na dobre mi to wyjdzie. Chuja tam. Skręcona stopa. Wiem chujowo to brzmi, ale co zrobisz nic nie zrobisz. Wróciłem z wfu do domu i straciłem możliwość chodzenia. Zadzwoniłem na pogotowie, że nie mogę chodzić. A to spoko to PRZYJDŹ na sor na Kopernika 50. Nie no Służba zdrowia zajebista. Ale że miałem trochę kasy to zadzwoniłem po Michała i pojechaliśmy na ten nieszczęsny Sor. Kierowca nie wiedział gdzie dokładnie i musiał dopytywać ale spoko. Michał od razu pogonił po wózek jak przyjechaliśmy i dalej już było lepiej. Przynajmniej nie musiałem skakać na jednej nodze. A potem to już gips plus zlecenie na zastrzyki i proszę wracać do domu. Gdyby nie Agata, to nie wiem jakbym wrócił do domu. Potem tylko doskoczyć na 7 piętro w bloku i w końcu mogłem odpocząć. Nałykałem się przeciwbólowych ale i tak nie spałem pół nocy.
A kwintesencja dzisiejszego dni to moja jak już się chyba zdaje maksyma życiowa:
Ludzie to kurwy.