Zadaję sobie to pytanie od dłuższego czasu i im dłużej poszukuję odpowiedzi, tym większą frustrację czuję. No i własnie dlatego jest źle - wszyscy jesteśmy sfrustrowani. Gdzie się nie obejrzeć, każdy ma coś swojego do powiedzenia. Każdy chce żeby jego racja była "racniejsza", a jego opinia bardziej obiektywna. Wiele osób nie dopuszcza do siebie choćby cienia myśli, że ktoś może mieć inne poglądy.
Empatia? Tak, ale pod warunkiem, że tylko moje uczucia będą szanowane.
Sprawiedliwość? Tak, ale pod warunkiem, że moja połowa będzie większa.
Dobro? No jasne! Mnie musi być dobrze. Ja muszę czuć się dobrze w swojej strefie komfortu i poza nią też.
Mogę iść na ustępstwa, ale tylko wtedy, kiedy w ostatecznym rozrachunku i tak będzie po mojemu.
Mój mentor, Szymon Hołownia, przyrównał kiedyś społeczeństwo do łodzi. Ogromna, drewniana, piękna. Wyobraźmy sobie co by było gdyby wszyscy pasażerowie (a trochę ich tam jest) usiedli tylko na prawej burcie? Oczywiście nasza ogromna, drewniana, piękna łódź bardzo szybko by zatonęła. Jaki z tego wniosek? Nie musimy się wszyscy ze sobą zgadzać, a nawet nie byłoby to zdrowe. Każdy z nas ma prawo do swojego "ja". Tylko dobrze jest to "ja" trzymać w swoim ogródku, a nie puszczać jak szczekającego buldoga po ulicy.
Czy to, że popyskujesz w internecie rzeczywiście coś zmieni? Czy dzięki Twojej obecności na "tysiąć pięćset sto dziewięćset" demonstracji komuś się poprawi? Czy za sprawą Twojej głośno wyrażanej opinii ktoś będzie zdrowszy, szczęśliwszy?
No ale dlaczego ja mam ustąpić? Odwróćmy to pytanie. A dlaczego nie masz ustąpić? Jak jeden mąż wszyscy narzekamy, krytykujemy, oczekujemy zmian. Slogan "zmiany trzeba zacząć od siebie" wytarł się jak przedwojenny sztandar. Ale może warto ten sztandar wreszcie porządnie odrestaurować. Może warto na chwilę zatrzymać się przy tym wypłowiałym sztandarze i poświęcić kwadrans na refleksję "co JA mogęzrobić żeby innym było lepiej", a nie "co inni MAJĄ zrobić żeby mnie było wygodniej".
Moim zdaniem na początek wystarczy nauczyć się przełykać ślinę. Opanować kilka głebokich oddechów i wreszcie zamienić buldoga na jamniczka. Możesz narzekać, ale co to zmieni?
Możesz krytykować, ale co to zmieni?
Możesz demonstrować, ale co to zmieni?
Możesz być prawicowcem, ale co to zmieni?
Możesz być lewicowcem ale co to zmieni?
Możesz mieć w nosie to wszystko i to też niczego nie zmieni. J
eżeli chcemy coś zmienić, to pól które trzeba zaorać, jest aż nadto. Jeżeli pomaganie, kojarzy Ci się tylko z dawaniem pieniędzy, to niestety najprawdopodobniej jesteś w ogromnym błędzie. Zaryzykuję pytanie, kiedy ostatnio komuś, coś dałeś? Już brzmi w moich uszach Twoja odpowiedź", a kiedy ostatnio ktoś, dał coś mnie?" Niestety, tym tropem do porozumienia nie dojdziemy nigdy. Gdybym to co piszę nagrywał, mógłbym teraz zapętlić fragnemnty moich przemyśleń zaczynających się od "dlaczego". Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Wracając do naszaj ogromnej, drewnianej, pięknej łodzi - albo wiosłujesz, albo wstrzymujesz. Albo chcesz płynąć, albo chcesz się utopić. Bez odrobiny radykalizmu, żadna zmiana nie jest możliwa - a szczególnie ta z wypłowiałego sztandaru.
Generał Robert Baden-Powell, powiedział, że mamy bardzo niewiele czasu, własciwie tylko tyle, by czynić to, co ma sens. Nasz twórca Skautingu trafił w sedno. Możesz spędzić kolejną godzinę na forum, pisząc bzdurne, nikomu niepotrzebne komentarze, ale możesz też wyjść na spacer i znaleźć coś, co naprawdę możesz zmienić. Możesz w internecie zbluzgać tabun ludzi, o poglądach odmiennych niż Twoje, ale możesz też spędzić ten czas z kimś, kto go naprawdę potrzebuje. Żadne pieniądze nie mają takiej wartości jak czas który poświęcimy drugiemu człowiekowi.
Te moje przemyślenia też są trochę bez sensu. W końcu zamiast je pisać, mógłbym wyjść z kimś porozmawiać. Przecież to co piszę, jest tylko moim subiektywnym poglądem, i tak nie zmienię niczyjego myślenia. A może jednak? Jeżeli z grupy stu "hejterów", chociaż jeden po przeczytaniu moich wypocin, zamiast kolejnego "bluzga" napisze komuś "miłego dnia" to osiągnąłem sukces. Chyba o to w tym właśnie chodzi. Żeby było dobrze, ja muszę być dobry i ty musisz być dobry.
Na koniec trzy myśli zaczerpnięte od innych dobrych ludzi, przeczytaj proszę. Albo jeszcze lepiej! Spróbuj je wcielić w swoje życie :)
1. Któregoś dnia zjawił się u filozofa Sokratesa jakiś człowiek i chciał się z nim podzielić pewną wiadomością.
- Posłuchaj Sokratesie, koniecznie muszę ci powiedzieć, jak się zachował twój przyjaciel.
- Od razu ci przerwę - powiedział mu Sokrates - i zapytam, czy pomyślałeś o tym, żeby przesiać to, co masz mi do powiedzenia przez trzy sita?
A ponieważ rozmówca spojrzał na niego nic nierozumiejącym wzrokiem, Sokrates tak to objaśnił:
- Otóż, zanim zaczniemy mówić, zawsze powinniśmy przesiać to, co chcemy powiedzieć, przez trzy sita. Przypatrzmy się temu.
Pierwsze sito to sito prawdy. Czy sprawdziłeś, że to co masz mi do powiedzenia, jest doskonale zgodne z prawdą?
- Nie, słyszałem, jak o tym mówiono, i...
- No cóż... Sądzę jednak, że przynajmniej przesiałeś to przez drugie sito, którym jest sito dobra. Czy to, co tak bardzo chcesz mi powiedzieć,
jest przynajmniej jakąś dobrą rzeczą?
Rozmówca Sokratesa zawahał się, a potem odpowiedział:
- Nie, niestety, to nie jest nic dobrego, wręcz przeciwnie...
- Hm! - westchnął filozof. - Pomimo to przypatrzmy się trzeciemu situ. Czy to, co pragniesz mi powiedzieć, jest przynajmniej pożyteczne?
- Pożyteczne? Raczej nie...
- W takim razie nie mówmy o tym wcale! - powiedział Sokrates. - Jeżeli to, co pragniesz mi wyjawić, nie jest ani prawdziwe, ani dobre, ani pożyteczne,
wolę nic o tym nie wiedzieć. A i tobie radzę, żebyś o tym zapomniał.
2. Chcesz być szczęśliwy na chwilę - zemścij się, chcesz być szczęśliwy na zawsze - przebacz.
3. Mamy bardzo niewiele czasu, właściwie tylko tyle, by czynić to co ma sens. (Dla utrwalenia).