Czas gdy z nienawiścią chodziłem pod rękę. Oprócz mnie samego nikt nie wierzył we mnie.
Gdzieś w moim śnie, tulę chwile jak miłość.
Daj się ponieść temu, ściśnij dłoń mą i nic nie mów.
Pamiętasz? Razem na zawsze, razem do piekła.
Coś pękło, kiedy przyszła codzienność i wiesz co, zaczęli żyć na odpierdol.
Trzeba mieć odwagę, by zamiast biec zacząć cofać i mimo rozdartych serc, wszystko zbudować od nowa.
Opowiem o niej jak bym mówił o dziewczynie, może wtedy sie skupisz i Cię nie minie, ta dziewczyna ma szansa na imię.
Żyjąc tak szybko gubimy to co piękne, wierzymy w lepszą przyszłość, a jej i tak nie będzie.
Swoich się nie rani, swoim się pomaga.
Więc nie pisz i nie dzwoń. Już nie rośnie tętno. I wszystko mi jedno. Ty to, tylko przeszłość.
Częściej szukam swoich wad niż zalet mam pretensje do siebie kiedy nie tak się zachowałem.
Przeszłość skasowałem pewnej nocy, tak po prostu. Zostało po niej kilka oczywistych wniosków.
I znów na pełnej kurwie, myląc dzień wczorajszy z jutrem.
Nalewam drugą szklankę, żeby nie była pusta jak pokój, moje serce i słowa w Twoich ustach.