Idać spokojnie ulicą, obserwuję ludzi którzy mnie mijają. Widac po każdym, że się spieszy i leci w pogoni. Każdy pogania siebie samego w wyścigu po pieniądze. Dzięki jednej piosence, którą właśnie słyszę z moich słuchawek nasuwa mi się jedno pytanie: "Czy Ci ludzi mają czas na uczucia? W każdym widzą rywala, lecz zapominają o tym co najważniejsze. Wicinają z siebie serca." Coraz więcej z tych ludzi skarży się na depresję, tłumacząc sobie, że to "jesienna depresja, podeszłego wieku, kryzysu." Czemu Ci ludzie boją się spojrzeć sobie w twarz i przyznać się do tego, że brakuje im ciepła od innego? Czy nasza duma jest aż taka wielka, że zapominamy już o odwadze spojrzenia sobie prostwo w oczy i wyrzucić z siebie to czego naprawdę potrzebujemy? Ale nie tylko Ci ludzie mają z tym problem bo Ci prości nawet szczerzy nie potrafią powiedzieć sobie- potrzebuję Ciebie, potrzebuję Twojego ciepła, wspracia. Nawet ja chciałbym Ci powiedzieć- jesteś mi potrzebna, potrzebuję Cię, chce wrócic do tego co było. Gdy mijamy się chciałbym bardzo nawiązać z Tobą chociaż kontakt wzrokowy, ale nie mam na tyle odwagi. Czy to już jest tak, iż trzeba się pogodzić z takim typem człowieka XXIw.? Czy da się to zmienić?
Ręka ręką, próbuję pomimo, że nie wychodzi wierzę gdzieś głeboko, że będzie dobrze. Pomimo dość krótkiego czasu jaki nam został, staram się wrócic do tego abym czerpał z tego szczęście-przechodząc przez niepowodzenia dające same argumenty do załamania-lecz można je zawsze odwrócić na pozytyw ;)