Po desce przy gwoździu swą łapką puchatą,
ganiając za małą i szaro - kudłatą
ścigając powietrze i z wiatrem i liśćmi,
rwąc z krzaku pazurem maliny kiśćmi,
i prężąc swój grzbiet z dumą mężnie,
wydając pomruki cichutkie potężnie,
Wieczorem utuląc do serca człowieka,
rozmyśla spokojnie co jutro go czeka...