Biała róża
Pewnego razu znalazłam białą różę..
Latami rosła w błękitnym sadzie położonym blisko morza.
Była tylko ona,
nad nią rozpościerały się wysokie wierzby których gałęzie targane były podmuchami południowego wiatru.
Każdego wieczoru róża wtulała się w wysoką zieloną trawę z obawy by nie uschnąć z poczucia samotności..
Każdego wieczoru zlewały się na nią barwy czerwonawego słońca na zachodzie.
Mijały lata a ona wciąż sama..
Wsłuchiwała się w szum drzew grających melodię wiatru.
Chciała by ktoś zwrócił na nią uwagę,
by ktoś ją pokochał..
Lecz trwała tak sama.
Nadal mijały lata a każdej jesieni,
ziarenko jej malutkiej nadziei pokrywały kolory czerwieni..
Wysokie wierzby kiedyś uschły,
przestały grać jej kochaną melodię,
została bez niczego..
Z czasem biała róża zaczęła przybierać kolory zlewane na nią przez zachodzące słońce..
Jej kolory rozpaczy przepełniały cały ogród,
pozostała już tylko ona z jej zniszczonym marzeniem.
Z biegiem czasu straciła pierwszy płatek okrywający jej czyste serce,
potem kolejny i kolejny..
Niebo nad błękitnym morzem zaczęło przemawiać łzami a na niebie zakwitła dla niej tęcza..
Lecz ona uschła,
uschła ze swoją malutką nadzieją...
__________________________KOCHAM CIE_________________________
:[zakochany]______________:[zakochany]________________:[zakochany]