Tytuł wiersza :
Zakrwawione, z wisającą skóra, skrepowane nadgarstki wyciągnięte w górę.
Krew delikatnie, powoli
pieści poranione ręce.
Strumyczek życia kap-kami
spływa po łokciu na ziemię.
Ziemię ojczystą obsadzoną ciernią,
która się wrasta w ciało,
zabija duszę, lecz subtelnie.
Co kilka lat mocniej, więcej
krwi z mego ciała ubywa.
Ona [krew] wolna, coraz żywsza fala
emigruje,
ah jak boli rozkosz.
***
Po kilku dniach ręce mi same odpadły.
____
Napisany 2006.09.25