w sumie to nie wiem od czego zaczac. Mam natlok mysli w glowie, dobrych mysli.
Wczoraj uslyszalem, ze to co robie, to co robimy jest po prostu nie do pomyslenia,
ze jest to cos tak zajebistego ze az nieprawdopodobne.
Czy robienie gigow jest naprawde czyms az tak niezwyklym.
Zalezy.
Jesli podchodzisz do czegos na plaszczyznie 'chuj, zrobie to, zarobie troche grosza
i sie za to napije' to jak dla mnie nie ma to najmniejszego sensu.
Wszystko co robimy, powinnismy robic z sercem. Od samego poczatku, od gotowania
przez zapraszanie kapel, po kurwa zalatwianie sprzetu godzine przed koncertem.
Wszystko co robisz z sercem wyjdzie. Jesli sie czemus poswiecisz do konca i w calosci
zawsze sie zwroci. I to nie w postaci tych paru zlotych do przodu - bo to nie o to chodzi,
pewnych rzeczy nie robi sie dla hajsu, fejmu, hejtu, czy czego tam jeszcze.
Moglbym robic te wszystkie koncerty za 15zl, a i tak bylaby pelna sala.
Tylko po co?
'TE MIASTA, SA NASZE
NIE WSZYSTKO
JEST DLA ZYSKU'
Kocham ta scene, poswiecilem jej sie do konca i tak juz zostanie.
Robie to dla ludzi, to oni napedzaja, to oni inspiruja, to oni daja
ta cala sile.
Na tym polega caly hardcore punk. Na inspiracji, na milosci, na poswieceniu
Na wierze i wiernosci.
na przyjazni.
eloelo, jebac tych co mowia ze scene wspieraja,
a chodza tylko na swoje* koncerty.
pozdro600, lecimy tutaj.
SilesiaRiotCrew anno domini 2013.
bylismy, jestesmy, bedziemy.