Fota stara, jeszcze z dyskoteki... kiedy to było? W styczniu chyba. Niby trzy miesiące, ale czas szybko leci ;)
Niby żałoba. I takie tam. Pierwszego dnia - szok, prawie łzy. Drugiego dnia - lekkie przygnębienie. Dzisiaj - konsternacja: Czy już mogę się śmiać, czy niekoniecznie - a może nie wypada? Taka ja. Pytania natury moralnej, na które nie da się odpowiedzieć, no bo zresztą po co (dlaczego?).
Za dwa tygodnie testy, a ja nic nie umiem. I mam dosyć. I nie umiem liczyć w dodatku. Żałosne.
I ciągle czuję, że ksiażki mnie wołają. Nie zdążę.