Wkońcu mogłem V odwiedzić, brakowało mi V.
I mogłem spedzić każdą przerwę z Lidzi, mogłem ja odprowadzić z dworca i na dworzec.
Jeszcze jestem we wrocku (kurwa zasranym) ale juz sa nikle szanse ze na drugi semestr przejde.
I tak zaczne biologie raz jeszcze. A co. Innego kierunku sobie nie wyobrazam, no chyba ze istnialo by cos takiego jak zoologia we wroclawiu, wtedy bylo by pieknie gdybym nie musial sie o badylach uczyc.
A najpiekniejszy to ja mialem plan zajec, uwaga, kierunek biologia, ja czuje sie biologiem, a mialem - matematyke, laboratorium z fizyki(total kurvia i jebane sprawozdania!) i egzamin z wykladow,geologie i rozpoznawanie skal jako zaliczenie(!), meteorologie(?) . Nie mowiac juz o takiej smiesznej rzeczy jak Prezentacja Katedr i Zakładów. Super, sa to obowiazkowe wyklady w czwartki od 16 do 18. Dwie godziny, nie powiem niektore byly ciekawe, ale ogolnie sluchanie o hodowli kur czy swin gdy ma sie mase innych obowiazkow do najprzyjemniejszych nie nalezy. I ta cala chemia nieograniczna i analityczna! Ale o to nie mam juz zalu ze mam to w planie, bo to jakby potrzebna i rownolegla biologii nauka.
I huj, zdalbym, gdybym sie uczyl. I winic tylko siebie moge. Ale el polakko jestem i troche winy na uczelnie zwalic musze! ;p
A Lidzi to ja kocham!!!!!!!