jedzie ciopag z daleka. na nikogo nie czeka. konduktorze laskawy, zawiez nas na impreze - spiewaly wagoniki.
kolorowy ciopag jechal dolina miedzy wzgorzami. pedzil, nie zwazając na nic. wciaz do przodu, przed siebie. mijal male domki na wsi, duze domy w miescie, zolte pola, zielone lasy, mosty. tyle ciekawych rzeczy. ale wagoniki nie mialy czasu tego ogladac. spieszyly sie. przed nimi byl cel, do ktorego trzeba bylo jak najszybciej dotrzec.
- mu-si-my sie spie-szyc - sapal ciopong.
- a po-co? a po-co? - nasladowal ja wagonik, ktory jechal na koncu.
dobrze, ze inne go nie slyszaly. wszystkie byly przekonane, ze musza dojechac jak najszybciej.
- u-uuu! - zatrabila lokomotywa. - u-waa-gaa! czerwone swiatlo na semaforze.
- puff. stoimy.
-puff. dojechalismy na impreze
male wagoniki pifko sacza po dalekiej podrozy 
