... lupkę polecam...
No i tak. Chyba je jednak zjemy, zbyt są smakowite te gwiazdki, serduszka, grzybki, składane z części choinki :) gdzie te czasy, gdy na prawdziwej, pachnącej lasem choince wisiały cukierki czekoladowe, albo takie sople lodowe, a my z bratem wyjadaliśmy je po kryjomu i pracowicie formowali papierki, by z powrotem przybrały kształt wykradzionej słodyczy. Córunia nawet nie spojrzy na te wszystkie Mikołaje, aniołki i inne czekoladowe cacka w sreberkach. Swoją drogą, wykorzystałam już swój zasób pomysłowości co do prezentów z okazji św. Mikołaja i teraz nie mam dla niej prezentu pod choinkę :(
Za to choinkę już mam! Myślałam, że sobota będzie stracona, bo obudziłam się, jak to w sobotę, z lekkim globusikiem, ale pozbierałam się, zażyłam likarstwo i robota zaczęła mi się palić w ręcach: ubrałyśmy dwie choinki, POSPRZĄTAŁYŚMY po tym ubieraniu (to w sumie już mam na święta gotowe), zrobiłam pranie, prasowanie i obiad i jeszcze zdążyłam sobie kupić na allegro film "Szanghajskie sny" (ma mnie nie zawieść, bo... bo życzę sobie, żeby był ładny), a teraz wreszcie mam wolne. Córunia zwolniła kompa, bo w TV lecą "Chirurdzy" :) zaraz Was wszystkich poodwiedzam, tylko jeszcze wymyślę, o czym by tu po krakowsku napisać. Ale ale. Zanim, wspomnijmy jeszcze o tym, że kochana Derechcja poprosiła mailowo Współpracownicę, by ta przysłała jej spis jakichś tam sprzętów. Współpracownica policzyła, spisała, przysłała, a w odpowiedzi dostała takiego maila: BARDZO CIĘ PROSZĘ, ŻEBYŚ PRZESTAŁA ZAPYCHAC MI SKRZYNKĘ POCZTOWĄ.
Taaaa.
W wolną sobotę proponuję rozerwać się nieco wyimkami z reklamowanej już przeze mnie pozycji Madame, wkładamy dziecko z powrotem! autorstwa Katarzyny Siwiec, Mieczysława Czumy i Leszka Mazana.
Oto rok 1830.
Szaleniec obcina sobie kołtun. Fizyk miejski dr Michał Mohr opisuje niewiarygodny przypadek obcięcia sobie kołtuna
(plica polonica) przez pensjonariusza domu dla obłąkanych. Zdumienie Mohra bierze się z faktu, że według powszechnego
przekonania, każde obcięcie zbitych w zawszoną kulę włosów głowy czy brody równa się śmierci - a krakowski szaleniec
żyje nadal!
Piękny przykład kołtuna można oglądać w Krakowie, A GDZIE DOKŁADNIE, TO JUŻ WY MI TO POWIEDZCIE.
Rok 1839.
Prof. Fryderyk Hechel, fanatyczny szermierz walki z alkoholizmem, zakłada Towarzystwo Wstrzemięźliwości. Pierwszy zwraca uwagę na nieodwracalne zmiany, jakie zachodzą w mózgu notorycznych alkoholików oraz wykazuje, że kobiety upijają się szybciej od mężczyzn. Jego praca O pijaństwie i jego szkodliwych skutkach głęboko poruszy opinię społeczną - pod wpływem tej lektury na terenie Galicji będą powstawać słynne "groby gorzałki". Kopać je będą, za namową księży proboszczów, usiłujący się pożegnać z nałogiem chłopi, grzebiąc w mogile flaszkę pełną okowity. Proboszczom często jednak przyjdzie potępiać z ambon wypadki bezczeszczenia mogił czyli ekshumacji gorzałki w celach konsumpcyjnych. Sam Hechel chadzał po karczmach i spelunkach, aby wszelkimi sposobami wydobywać stamtąd ofiary nałogu. Musiał być tam mile widzianym gościem :)
SKĄD POCHODZIŁ PROF. HECHEL I GDZIE MIESZKAŁ W KRAKOWIE?
Na jego kamienicy znajduje się marmurowa tablica.
Hechel zmarł w czasie kuracji w Graefenbergu (na ostatni obiad zjadł gołąbka pieczonego, donosi córka) i tam został pochowany na miejscowym cmentarzu. JAKA TO BYŁA KURACJA?
Fryderyk Hechel pozostawił po sobie coś niezwykle cennego dla miłośników Krakowa. I CÓŻ TO TAKIEGO BYŁO?
Towarzystwo Wstrzemięźliwości Hechel zakładał razem z pewnym arystokratą. KTO TO BYŁ?
A teraz kolejni odznaczeni liściem laurowym: Krogulec14, Ascaro, Deodatokrk, Nadjamfotos. O pożarze na zamku wawelskim będzie następnym razem.
Inni zdjęcia: Do mycia szyb. ezekh114Nie płacz przyjacielu bluebird11Znane. ezekh114Dzisiejsza TĘCZA (15.05.2025r.) xavekittyxBizu vullgaris:) dorcia2700Jaśmin pachnie i w niepogodę. halinam;) vullgarisWiosenne pazy milionvoicesinmysoulPierwiastek piżma kronikakruka