Wiecie co, rzeczywiście zepsuł się termometr. Skończyłam ja wczoraj pisać notkę, wyglądam za okno, a tam -8. Panika, matkoboska, co ja mam założyć, bo akuratnie miałam, że tak powiem, występy, i ubiór był obmyślony, ale nie na MROZY. Rajtki, buty, teges. Dobra. Za jakieś pół godziny zastanowił mnie pewien dźwięk. Tak jakby deszczu na parapecie. Wyglądam znowu - leje. Halo! W taki mróz?
Producenci termometrów to spryciarze są niewąscy. Duży pionowy termometr od zachodniej strony ciągle jest, ale tylko dlatego, że nikomu się nie chce go odklejać. Wskazuje mianowicie 54 stopnie. Jak mu raz ciepło było, tak już sobie zostawił.
W kuchni z kolei jakieś pół roku temu zwiało taki mały okrągły. Wiało, to i zwiało, trudno się dziwić. Mamusia moja nie mogła zdzierżyć takiej sytuacji. [i]Jak to, bez termometra być?![/i] A jeszcze - wyobraźcie sobie - nie oglądam prognoz pogody w TV! Taki skandal! Tłumaczenie, że po co, przecież rano wyglądam za okno i widzę jak jest - to jest ŻADNE tłumaczenie.
- [i]Dziecko przeziębisz przez ten swój upór![/i]
Wiecie, to dziecko - Córunia - co to ma numer buta 38 i nową zimową DAMSKĄ kurtkę...
No nic, Mamusia wręczyła mi nabyty przez siebie kolejny okrągły termometr z przykazaniem, żeby go umocować na kuchennym oknie. Posłuszną córką będąc (w ramach oczywiście przyzwoitości) umocowałam. Umywszy wcześniej okno, więc doceńcie poświęcenie. Od tej pory cała rodzina zbierała się przy kuchennym oknie studiując wskazania czerwonej strzałki. Tak się czuliśmy komfortowo i nowocześnie - w końcu TERMOMETR mamy!
No to klops. Strzałeczka czerwona stoi na minus ośmiu i ani drgnie. Właściwie to się równoważy, tamten w pokoju na 54, ten na -8, jaka będzie średnia?
Nie wiem natomiast, jaka średnia by wyszła z Waszych przypuszczeń co do wczorajszych DZIUR. Nie, to nie jest mega kostka do gry przyczepiona do kolumny. Ani dziurki do odpływu wody czyli rynna. Ani wyciskacz do czosnku. Ani otwory wentylacyjne.
To są - jak słusznie zauważyła [b][i]Muckla[/i][/b] - otwory służące [b]do gaszenia pochodni[/b]. No bo przeca - zanim nastało oświetlenie gazowe czy elektryczne ulic - chcąc po zapadnięciu zmroku trafić pod potrzebny adres trzeba było sobie oświetlać drogę pochodnią. A żeby potem szkód tą zapaloną pochodnią nie narobić, wtykało się ją w taki otwór i tłumiło płomień. Proste, co?
A dziś znowu my na Wawelu. Bo jest taka okrągła rocznica. Mianowicie 333 lata temu zmarł [b]król Michał Korybut Wiśniowiecki[/b]. Nie w Krakowie, we Lwowie sobie zszedł był, no ale w Krakowie po pierwsze był wcześniej koronowany, po drugie był później pochowany. I leży. Raptem po 4 latach królowania.
Co ciekawe dla miłośników tajemniczych liczb - zmarł w wieku 33 lat.
Zagadek to dziś w bród. Proszę bardzo, przyszłoroczni maturzyści z historii mogą się wykazywać Tak, [b][i]Ahahaha[/i][/b] - do Ciebie piję :)
Więc na początek:
[b]NA CO UMARŁ LUB OD CZEGO?[/b]
Król ci z niego był jak z koziej ... trąba, co tu kryć. Raczej trudno by było doszukać się tutaj czegoś pozytywnego :( Wybrano go ni z gruszki ni z pietruszki jako króla-Piasta, oczywiście głównie ze względu na zasługi jego ojca, [b]księcia Jeremiego Wiśniowieckiego[/b].
[b]CO TO BYŁY ZA ZASŁUGI?[/b]
Książę zmarł nagle, zostawiając 11-letniego syna. Wdowa, Gryzelda z Zamoyskich (ach, co za imię, klasyka!), osiadła w Zamościu na łasce brata Jana. Bo diabli wzięli majątki ziemskie w wyniku traktatu pokojowego w Zborowie.
[b]NO TO CO TO BYŁ ZA TRAKTAT?[/b]
Gryzelda kłóciła się z bratową, zwłaszcza że miała pretensje do współwłasności Zamościa, a po śmierci brata wręcz zajęła majątek. Bratowa również odpłacała jej niechęcią, nazywając ją w nawiązaniu do obfitych kształtów BRYTFANNĄ... albo BASETLĄ... po mamusi miał Korybut te kształty...
[b]JAK SIĘ NAZYWAŁA I KIM PÓŹNIEJ ZOSTAŁA BRATOWA - CZYLI CIOTKA PRZYSZŁEGO KRÓLA MICHAŁA?[/b]
Po śmierci ojca zajął się chłopcem biskup Karol Ferdynand Waza. Dzięki niemu Michał rozpoczął naukę u Jezuitów. Potem wuj Jan Zamoyski umieścił go na dworze królewskim - Michał dzielił więc śląskie wygnanie z królem Janem Kazimierzem.
Pytanie za złotówkę:
[b]CO ZA WYGNANIE? JAKI TO OKRES?[/b]
Potem młody człowiek zdobywał wiedzę na innych dworach europejskich, aż w wieku 23 lat powrócił na stałe do kraju i powoli wdrażał się w życie polityczne.
Nadeszła abdykacja Jana Kazimierza i elekcja w 1669 roku.
Jako syn księcia Jeremiego, [i]bohatera, ojca żołnierzy i wiktorii beresteckiej[/i], a przy tym NIEBOGATY - a więc niegroźny - nagle Michał Korybut Wiśniowiecki został [b]obrany królem[/b]. Oczywiście był to kompromis pomiędzy kandydaturami cudzoziemskimi...
Kurde, literki się kończą, resztę o Korybucie opowiemy sobie może przy okazji jego ożenku.
[b]Z KIM? CO SIĘ PÓŹNIEJ STAŁO Z JEGO MAŁŻONKĄ?[/b]
Ale to w lutym dopiero :)
************
He he, a ja mam dziś 400-tne zdjecie :) Za 100 dni świętuję!