Taaak.
Dzień zaliczony .
Stopierwsza znów w komplecie .
Czwórka Garnetta była dzisiaj bardziej 2 ... ale jakoś to przeżyję.
Najważniejsze że znów jesteśmy razem. Jak rodzina . Jesteśmy w domu.
Cholerna nora.
Porobiliśmy to co zwykle ... posłuchaliśmy muzyyki .
Allena potem wywiało do panny .
Razem z Ryanem ... zwinęliśmy dwa prenty . No i jak to my zaczeliśmy się nimi tłuc ... w krzaki też .
Jak by kto szedł z Mostu głównego na 26 i widział całe zmasakrowane krzaki ... to nasza robota xD.
Zakochałem się w paru piosenkach .
Jimi Hendrix - All Along the Watchtower
Jak słucham tej piosenki to odrazu widzę ...
pola ryżowe ... dżunglę ... niebieskie niebo a na nim lecące w szyku UH-60 Black Hawk .
No i oczywiście tony napalmu zrzucanego nachaty Wietnamczyków ...
Nie wiem czemu ta akurat z tym mi się kojaży.
Nie wiem czy dobrze napisałem kojaży .
Napisałem 145 i wolność ... bo za tyle dni właśnie będe pełnoletni .
Ale spokojnie ludzie to nie znaczy że stane się nagle normalny .
Nareszcie będę jezdził gdzie chcę ... pił kiedy chcę ... a przede wszystkim wracał kiedy chcę .
A sylwestra to chyba 2 dni będę robił xD
jeeezu ... jeszcze 145 dni.
Kurcze ... jak ten czas wolno płynie .
Pamiętam dalej ... na jutro Forest Gump dla Ryana i płytka .
Niech żyje stopierwsza ... wieczna , młoda i niezniszczalna.