Znalazłam moją kochaną rasta-bransoletkę!
Cieszmy się i radujmy! x33
Jest już dobrze.
Mama się złamała i dała mi antybiotyk.
Czuję, że żyję.
Powstałam, pościeliłam łóżka.
Umyłam głowę, wlazłam na komputer.
(dziad, przejął mi tę wioskę. -.-)
Zrobiłam sobie ekskluzywne śniadanie - zupa w proszku.
Wzięłam tabletki, wlazłam na komputer.
Znalazłam próbną wersję photoshopa.
Musiałam się zarejestrować.
Dzięki mej wysokiej znajomości angielskiego i translatorowi udało
mi się rozszyfrować, czego oni ode mnie, do cholery, jasnej chcą.
Zarejestrowałam się, zaczęłam ściągać.
Poszłam pobawić się w wizażystkę.
Jako, że Potfur ma przedstawienie, poznęcałam się nad sobą.
(Peeling mi się kończy! *.*)
Nawet ładnie wyszło...
No, więc żyję i chwilowo mam się dobrze.
Udało mi się namówić mamę na wizytę w Heliosie tak poza tym. ^^
Idziemy we wtorek, tylko muszę wykombinwoać na jaki film.
A, i udało mi się ujarzmić skype'a. *.*
Lupka. -.-
Mamy chyba komers w spiżu. :D